Patrycja Zywert gościem dziesiątego spotkania z cyklu "Qlturalni"
- Tego zawodu nie można uprawiać bez miłości do sceny i bez pasji - mówiła Patrycja Zywert, aktorka Teatru Powszechnego w Radomiu podczas poniedziałkowego spotkania z cyklu "Qlturalni" prowadzonego w Młodzieżowym Domu Kultury przez Tomasza Kądzielę.
Patrycja Zywert to to absolwentka Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego, trzyletniej Szkoły Wokalnej imienia Jerzego Wasowskiego w klasie wokalnej o profilu jazzowo -estradowym oraz Szkoły Aktorskiej Haliny i Jana Machulskich przy Polskim Ośrodku ASSITEJ.
W radomskim Teatrze Powszechnym gra od 2005 roku. Śpiewa też piosenki w języku jidysz, hebrajskim, sefardyjskim, polskim i angielskim. Patrycja należy do bardzo popularnych aktorek radomskiej sceny. Udane role w debiutanckiej "Korporacji", później w "Pinokiu", wreszcie w "Pamiętniku narkomanki", przedstawieniu "Była sobie piosenka","Skrzypku na dachu", niedawno w "Awanturze o Basię"… Choć występuje w Radomiu dopiero od roku 2005, dała się już poznać jako utalentowana aktorka. I śpiewająca. Kilka razy miała recitale w Bufecie Artystycznym "Czekolada". Nie mogło się więc odbyć bez sakramentalnego zapytania - dlaczego Radom? -Tu miałam koleżanki, dobrze mówiące o tej scenie -wspominała Patrycja. - Grałam wtedy w warszawskich teatrach, ale nie było to coś, o czym marzyłam. Przyjechałam do Radomia i zgłosiłam się do ówczesnego dyrektora Adama Sroki.
- Może pani zostawić swoje CV, ale proszę popatrzeć - tu pokazał mi stos podań moich kolegów leżących na stole. Nie powiem, aby było to zachęcające powitanie…Ale kiedy Jarosław Tochowicz przygotowywał musical "Korporacja" dostałam telefon. I od "Korporacji" się zaczęło.
Najbardziej wstrząsa narkomanka.
Uczestnikami spotkania - uczniami III Liceum Ogólnokształcącego imienia Czachowskiego najbardziej wstrząsnęło przedstawienie "Pamiętnik narkomanki". - Ile czasu pani uczyła się roli? - pytano. - Jeden dzień…- odpowiedziała Patrycja Zywert. - Mówię prawdę. Kiedy rozpoczynaliśmy przygotowania do "Pamiętnika" dostałam wiadomość o śmierci kogoś bliskiego…Żeby nie popaść w całkowitą rozpacz, chwyciłam tekst i zaczęłam uczyć się go na pamięć…Oczywiście, już w trakcie prób reżyser zmieniał go nieco, dodawał pominięte fragmenty z książki…Ale podstawę już opanowałam. Buntowałam się nawet: nie dokładaj już mi żadnych zdań, bo się pogubię! - wołałam do reżysera. Młodzież chciała wiedzieć, czy aktorka miała wcześniej kontakty ze środowiskiem narkomanów. - Nie - mówiła Patrycja Zywert. - Nie miałam ani znajomych narkomanów, ani kogoś, kto oparł się nałogowi. Po uważnej lekturze tego tekstu i innych jeszcze publikacji dotyczących narkomanii, odtwarzając tę postać starałam się sięgnąć do własnej wrażliwości, własnych emocji…Moim zdaniem zresztą "Pamiętnik narkomanki" nie jest wyłącznie sztuką o nałogu. Tylko o braku miłości, który nakazuje bohaterce zejść na dno. - I cieszę się, że graliśmy to przedstawienie już pięćdziesiąt razy - stwierdziła aktorka.- Widocznie jest ono potrzebne.
Kocham grać dla dzieci.
Patrycja Zywert bardzo lubi grać dla dzieci. -To najbardziej wdzięczni ale i najbardziej trudni widzowie - zauważyła.- Was, nastolatków, mogę na scenie oszukać… Maluchów - nigdy. Wszystko wyczują. Ale są tak szczerzy i przejęci tym co oglądają…Pamiętam raz w "Pinokiu" w scenie, w której mają mnie zaraz okraść, podniósł się dziecięcy krzyk: Uważaj, uważaj, on zaraz cię okradnie!! Kilku maluchów usiłowało nawet wejść na scenę, aby mi to powiedzieć… Innym razem znowu w tym samym przedstawieniu malutka dziewczynka prosiła Wróżkę, by mi pomogła: zlób to dla niego…zlób!...wołała. Czy nie mylą się pani role?...interesowali się słuchacze - Nie - odpowiadała Patrycja. - Czasem rzeczywiście gram jednego dnia w kilku spektaklach. Ale podświadomie wiem kogo gram i co mówię. Aktorka przyznała, że najtrudniejsze, nie tylko dla niej, są przedstawienia poranne. Młodzież też dopominała się, aby "Pamiętnik narkomanki" grany był nie o godzinie 10, ale o 18 - tej. -Może w przyszłym sezonie tak będzie - obiecuje nam to pan dyrektor Rybka - wyjaśniła Patrycja Zywert. - Aktorstwo musi być absolutna pasją - podsumowała spotkanie aktorka. - Scena wymaga, aby poświęcić się dla niej całkowicie. To bardzo trudny zawód -podkreśliła Patrycja Zywert.
Rola - marzenie jeszcze przed nią.
Czy ma jakąś wymarzoną rolę? - Mam - westchnęła Patrycja. - Ale nie powiem, bo aktorzy są bardzo przesądni. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że chodzi o rolę Edith Piaf w sztuce "Piaf", która będzie grana niebawem na radomskiej scenie. Patrycja uczestniczyła już w dwóch castingach. -Ale sza! - prosiła.
Patrycja na jubileusz.
Kiedy Tomasz Kądziela wręczał Patrycji bukiet róż okazało się, że jest to już dziesiąte spotkanie z cyklu "Qlturalni". - Ani się obejrzeliśmy, kiedy zrobił się mały jubileusz - zdziwił się pan Tomasz. I tu jednym tchem wyliczył gości: Dariusz Kowalski, Piotr Adamczyk, Wojciech Kępczyński, Joanna Węgrzynowska, Joanna Jeżewska, Zbigniew Rybka, Emilia Krakowska, Danuta Dolecka, Włodziemierz Mancewicz i… Patrycja Zywert! Oznajmił uroczyście. Obecność gościa podkreślono brawami. Pan Tomek poprosił, aby Patrycja coś zaśpiewała. Poparła go w tym młodzież. –Nie jestem do tego przygotowana!... tłumaczyła się aktorka. Co to znaczy jednak talent. Ad hoc zaśpiewała jeden z jazzowych standardów w języku angielskim. Oprócz róż otrzymała kolejne brawa.
Barbara Koś
ECHO DNIA