Łukasz Mazurek, aktor Teatru Powszechnego w Radomiu, był w czwartek gościem programu „Qlturalni” w Młodzieżowym Domu Kultury.
Urodził się w samo Boże Narodzenie w Opolu, potem grał w piłkę nożna, uczył się w klasie informatycznej, potem marketingowej i nie myślał o zawodzie aktora. Ale jednak nim został. - Dlaczego? - pytał Łukasza Mazurka Tomasz Kądziela, gospodarz cyklu „Qlturalni”.
- Wszystko zaczęło się od piosenki - mówił Łukasz Mazurek. - W moim mieście było Studio Piosenki. Lubiłem śpiewać i tam trafiłem. Nie wiązałem naturalnie, swojej przyszłości ani z estradą, ani ze sceną. Ale w Opolu istniał także chór Gospel. I zostałem solistą pierwszego składu Opole Gospel Choir - opowiadał aktor.
Był to, jak twierdzi, bardzo szczęśliwy okres w jego życiu. -I może by się najlepiej stało, gdybym przy śpiewie pozostał...- nadmienił Łukasz. - Ale wyszło inaczej, z czego właściwie się cieszę.
Wyszło, że chciał pogłębić zainteresowania. Po maturze z Opola udał się zatem do Gdyni, gdzie przy Teatrze Muzycznym działało Studium Wokalno-Aktorskie im. D. Baduszkowej. Tam zdobył pierwsze obycie ze sceną. I nic już nie stało na przeszkodzie, aby zająć się teatrem. Dlatego po roku Studium zdał do krakowskiej PWST im. L. Solskiego na wydział aktorski o specjalizacji wokalno-estradowej.
W spektaklu dyplomowym: szekspirowskim „Śnie Nocy Letniej” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka wystąpił w roli Puka, a całe przedstawienie zdobyło nagrodę za pracę zespołową na Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi.
Po studiach trafił do Poznania i na deskach Teatru Nowego zadebiutował rolą Ariela w „Burzy” J. Wiśniewskiego, spektaklu nagrodzonym Złotym Yorick’iem (2008 r.).
- Myślałem też o tym, aby zrobić recital solowy - opowiadał Mazurek.- Uwielbiałem Franka Sinatrę. Namówiłem więc kilku muzyków i przygotowaliśmy spektakl. Na poznańskiej scenie pojawiłem się zatem jako Frank Sinatra w autorskim recitalu „Projekt Sinatra”.
Pamiętam, że opracowywaliśmy ten recital w jakimś natchnieniu - śmiał się aktor. - Potem mówiono mi, że raz zjawiłem się na próbę z rolkami papieru toaletowego na ramieniu. Być może akurat robiłem zakupy... Ale dla mnie najważniejszy był wtedy Sinatra.
W Poznaniu był sześć lat, ale, jak wspominał, czuł jakiś niedosyt. Od 2013 roku występuje na deskach Teatru Powszechnego w Radomiu.
Tu gra bardzo zróżnicowane role. Zadebiutował w gombrowiczowskim „Przenikaniu”, spektaklu mądrym i przenikliwym, lecz jak sam mówi- niedocenionym przez publiczność. Szerzej po raz pierwszy pokazał się publiczności w "Annie Kareninie", w której reżyser, Grigorij Lifanov obsadził go w roli prowadzącego trzyosobowy chór, będący tłem akcji. Pięknie śpiewający aktor zainteresował wszystkich.
Potem były wiodące role już w kilkunastu sztukach. Wśród nich – „Dajcie mi tenora”, „Wesele”, „Kolacja dla głupca”, „Seks dla opornych”. Ale do historii przeszedł jego Konferansjer w musicalu „Cabaret”, w którym w czerwonej tresce na podeście wiodącym w głąb widowni prowadził cały zachwycający spektakl.
W „Człowieku z La Manchy” gra teraz Don Kichota, ale jak twierdzi bliższy mu był Konferansjer i „Cabaret” z uwagi choćby na muzykę.
Aktualnie oprócz Don Kichota można go zobaczyć w „Najdroższym” Francisa Vebera oraz kilku innych pozycjach repertuarowych.
Młodym widzom „Olturalnych”, którymi byli tym razem uczniowie szkoły podstawowej i gimnazjum w Mirowie, zaśpiewał „I've Gotta Be Me” Sammy’ego Davisa Juniora.
Trzeba dodać, że Łukasz współpracował również z Teatrem STU, Łaźnią Nową i Teatrem Variete w Krakowie oraz Teatrem im. W. Bogusławskiego w Kaliszu.
Na dużym ekranie pojawił się m.in. w filmie „Królowa Śniegu” oraz „Hardy Bucks The Movie”. Grał w serialach: „Klan”, „M jak Miłość”, „Barwy szczęścia” i „Na Wspólnej”. Na swoim koncie ma również wiele koncertów i spektakli muzycznych. Współpracuje ze Studiem Piosenki Teatru Polskiego Radia.
Barbara Koś
„ECHO DNIA”