XXX Wystawa Poplenerowa MDK.
29 grudnia, jak zwykle w samo południe, w galerii Młodzieżowego Domu Kultury w Radomiu, zostanie otwarta trzydziesta wystawa poplenerowa.
Uczestniczki: Eliza Benerat, Aleksandra Grzyb, Aleksandra Rękawik, Agnieszka Sobieraj, Małgorzata Skrok, Aneta Tkaczyk, Beata Walczak, Agata Widerska i Dominika Wilk pracowały i wypoczywały czynnie w Kłudziu obok Solca nad Wisłą w dniach od 7 do 20 lipca 2014 roku.
30 PLENER PLASTYCZNY MŁODZIEŻOWEGO DOMU KULTURY W RADOMIU – KŁUDZIE 2014.
(07. – 20. VII. 2014 r.)
WYSTAWA POPLENEROWA GRUDZIEŃ 2014 – STYCZEŃ 2015.
Trzydziesty plener MDK może być pretekstem do wielu refleksji o charakterze retrospektywnym i… spekulacji, czy i jak kontynuować ten ważny element edukacyjny.
Świat się zmienia. Zaostrzają się, i słusznie, przepisy gwarantujące bezpieczeństwo
naszych podopiecznych, idą w górę ceny usług turystycznych, kurczy liczba nauczycieli
zainteresowanych współpracą, bo to odpowiedzialność 24 godziny na dobę i nawet odrobina
wyobraźni potrafi dokuczyć… A w tym zawodzie rekompensat za ten szczegół nie ma.
Ale tę trzydziestkę mamy jako placówka za sobą, i, chwalić Boga, szczęśliwie.
A najeździliśmy się trochę i po okolicy i po Polsce. Że wymienię: Białobrzegi, Janowiec,
Kazimierz, Nowe Miasto, Tomaszów Mazowiecki, Garbatkę, Przysuchę, Warszawę, Gdynię
i Solec nad Wisłą.
To ostatnie miejsce ulubiłem, ponieważ do naszych celów jest wręcz stworzone.
Spokojne miasteczko, mili ludzie patrzący na nas z życzliwą ciekawością, żywo komentujący naszą
rysunkową i malarską wizję ich rodzinnych stron prezentowaną zawsze na wystawach poplenerowych w miejscowym GOK-u.
Niezwykle urozmaicony krajobraz: skarpa, wąwozy, lasy i zagajniki, łąki i pola, rzeki
i stawy… Czegóż tu nie ma? Uczta dla oczu, pożywka dla wyobraźni i powietrze do
oddychania, jak nigdzie. Cisza i przyroda. Być może to jeden z ostatnich takich zakątków.
Myślę, że najpiękniejsze miejsce na południowym Mazowszu.
Dziewięć młodych osób zaryzykowało tę alternatywę dla Sopotu, Zakopanego i Wysp
Kanaryjskich i postanowiło sprawdzić, jak to jest na plenerze. Przepraszam, nie dziewięć,
bo jedna z nich jest weteranką takich eskapad. Ale to szczegół. Nigdy nie jest tak samo.
Malowały i rysowały przez tydzień lub dwa, zależnie od czasu pobytu. Siedem trwało dzielnie od pierwszego dnia do końca.
Czy powstały wielkie dzieła? Może nie, ale podkreślić trzeba rzeczywiste pożytki płynące
z tego doświadczenia. W pierwszym rzędzie liczy się na wadze tzw. czas dedykowany – nastawienie na konkretną działalność, oczekiwanie na spełnienie pragnień. Warunki, jakie mieliśmy
zapewniały ten komfort. Po drugie, liczy się przeżycie. Aktywne i wielo zmysłowe
postrzeganie świata, szukanie w nim własnego miejsca. To proces zarówno ciągły, jak
i lokalny, związany kontekstem miejsca i czasu. Po trzecie – nauka w procesie twórczego
interpretowania zjawisk. W izolacji od codziennych, domowo-szkolnych konieczności
czasem postępuje w zawrotnym tempie, przekształcając zupełnie umysły zniewolone
tzw. cywilizacją i otwierając oczy na zjawiska niby zwykłe a fantastyczne, gdy je widzieć
„nowymi oczyma”.
Ile z tego zaczerpnęły autorki prezentowanych na 30 wystawie poplenerowej prac nie dowiemy się
ani z tych rysunków i obrazów, ani od nich samych. Ta wiedza przyjdzie kiedyś,
może nawet za lat kilka, gdy wspomną, że to właśnie tam, w Solcu, coś po raz pierwszy…
W tę wiedzę i samoświadomość właśnie na plenerze zainwestowały.
Jakież więc są te rysunki i obrazy? Przede wszystkim wartościowe. Nie ma w nich nic
z taniego efekciarstwa, za to jest wiele prawdy czasu i miejsca, śladów przeżywania
dzieł Natury, niekłamanego wdzięku i szczerości. Czegóż żądać jeszcze od sztuki?
Radom, grudzień 2914 r. Jan Andrzej Jasiński